poniedziałek, 18 lutego 2013

Bułki na piwie

Mam ostatnio czas na Zosię Samosię, czyli 'wszystko zrobię sama, od początku'.
Kiedy w zeszłym roku zaczynałam piec chleby, dostałam fioła na punkcie zakwasu. Piekłam na zakwasie może 3 tygodnie; potem jak zwykle straciłam zapał, a zakwas, jakby odczuwając mój stosunek do pieczenia, zepsuł się na amen. Jakiś czas później znów postanowiłam wyhodować zakwas, jednak znów skończyło się tak samo.

Tydzień temu zachciało mi się chleba. Ale takiego domowego chleba. Chciałam, żeby w kuchni znów było ciepło i pachniało jak we francuskiej piekarni. Pieczywo na drożdżach? No trudno, jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Zaczęłam szperać u Liski i Doroty i tak na stole pojawiły się chleb z marchewką i pszenno-żytni dla zapracowanych; dzisiaj, jako, dostaliśmy ochoty z moim P. na bułki, postanowiłam upiec bułki na piwie - oba od Doroty. Pięknie pachniały, wyglądały bardzo apetycznie... A dzisiaj rano jak smakowały! :) Chociaż... mój P., stanowczy przeciwnik kminku stwierdził, że chleb z kminkiem na piwie lepszy; ale o chlebie to następnym razem ;)

BUŁKI NA PIWIE - przepis od Doroty z Moich Wypieków -> TU

Składniki na 9 - 10 bułek:
- 36g mąki pszennej chlebowej (użyłam typu 650)
- 125ml jasnego piwa w temperaturze pokojowej
- 60ml ciepłej wody
- 6g drożdży suchych (1,5 łyżeczki) bądź 12g świeżych
- 25g roztopionego masła
- niecała łyżeczka soli
- pół łyżeczki cukru

Na wierzch:
- jajko roztrzepane z małą ilością mleka
- dowolne ziarna, u mnie popping z amarantusa, słonecznik, dynia, czarnuszka i kminek

Mieszamy suche drożdże z 2 łyżkami mąki; dodajemy wodę, cukier, sól; odstawiamy na 10 - 15 minut.

Kiedy zaczyn ruszy wlewamy piwo, roztopione masło i mąkę wymieszaną z solą. Wyrabiamy ręcznie (to stanowczo moja ulubiona część robienia pieczywa!). Ciasto powinno być elastyczne, ale miękkie. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości, na około godzinę.

Blachę do pieczenia wykładamy papierem do pieczenia. Gdy ciasto podwoi objętość, formujemy w dłoniach kulki (wielkość bułek będzie zależna od wielkości kulek, więc radzę nie przesadzać ;) trochę większe niż piłka golfowa powinny być akuratne). Bułki układamy na blasze, przykrywamy ponownie ściereczką i zostawiamy na kolejne 30 minut do napuszenia. Następnie smarujemy je jajkiem i obsypujemy ziarnami.

Pieczemy na złoto przez około 25 minut (u mnie nawet 35minut) w temperaturze 200 stopni C.

Smacznego!

sobota, 16 lutego 2013

Naleśniki z kaszy manny z dżemem daktylowo-bananowym

Jedne z najlepszych naleśników jakie jadłam! Miękkie, elastyczne, łatwo dają się zawinąć w rulonik, kopertę etc. Myślę, że mogą fajnie smakować z wytrawnym nadzieniem, choćby i kapustą z grzybami, albo jako baza do krokietów :)
Przepis właściwie bez zmian od Kaś z Bake&Taste.

NALEŚNIKI Z KASZY MANNY

Składniki na 3 sztuki (patelnia 25cm); syte! :)
- 60g kaszy manny
- 2/3 szklanki mleka
- jajko
- szczypta soli
- 2 łyżeczki cukru z wanilią (przy wersji wytrawnej radzę pominąć ;))
- odrobina tłuszczu do smażenia

Łączymy mleko z jajkiem, dodajemy cukier, sól i kaszę mannę. Odstawiamy na około godzinę. W tym czasie przygotowujemy nadzienie, czyli na co kto ma ochotę :)
Patelnię smarujemy tłuszczem i rozgrzewamy (próbowałam na suchej, ale naleśnik za żadne skarby nie chciał się przewrócić). Dokładnie mieszamy masę i wylewamy 1/3 na patelnię. Rozprowadzamy okrężnym ruchem, smażymy na średnim ogniu. Kaś swoje przewracała, ja swoje wyrzuciłam na talerz spieczoną stroną do góry, ułożyłam nadzienie, zawijałam w rulonik i podsmażałam jeszcze przez moment do zrumienienia. Postępujemy tak samo z resztą ciasta ;)

DŻEM DAKTYLOWO - BANANOWY Z MIGDAŁAMI

Składniki na ok. 200g gotowego dżemu:

- daktyle bez pestek (nie powiem ile konkretnie; miałam kilkanaście sztuk, które nie bardzo nadawały się do zjedzenia same)
- średniej wielkości, dojrzały banan
- migdały (u mnie słupki, ale mogą być też płatki)
- 1/2 szklanki wody

Daktyle wrzucamy do garnuszka, zalewamy wodą (trochę zostawiamy na później). Stawiamy na ogniu, doprowadzamy do wrzenia, mieszając, tak by się nie przypaliło. Gotujemy chwilę, by cała woda odparowała a daktyle rozpadły się na niezbyt przyjemną dla oka papkę ;) Dodajemy pokrojonego (lub rozduszonego widelcem) banana oraz  dolewamy odrobinkę wody; mieszamy tak długo, dopóki nie powstanie jednolita masa. Odstawiamy z ognia.
Na suchej patelni prażymy migdały; gdy będą złote, dodajemy do dżemu i mieszamy.



Smacznego!

PS. Wybaczcie jakość zdjęcia... Telefonem, jak zwykle w biegu... :/

sobota, 29 września 2012

Ajerkoniak.

Ten przepis jest w mojej rodzinie od dawna. Kiedyś moja Mama i mama mojej kuzynki Ani siadały przy kieliszku ajerkoniaku w kuchni; dzisiaj, siadamy z Anią, tyle że już nie w kuchni, tylko w pokoju :)

A dzisiaj degustatorką była Izabella - dziękuję za zmotywowanie do wpisu! :*



AJERKONIAK

Składniki na 2 litrowe butelki

- 10 żółtek
- 2 białka
- 250 ml spirytusu (w oryginale jest 500 ml, ale dla mnie był za mocny)
- 60 dkg cukru
- cukier wanilinowy
- 2 puszki mleka skondensowanego niesłodzonego

Żółtka i białka utrzeć z cukrem i cukrem wanilinowym na gładką i gęstą masę (można mikserem, można trzepaczką ;)). Ciągle mieszając powoli dodawać mleko. Następnie równie powoli wlewamy spirytus, energicznie przy tym mieszając (można się wyżyć! :D), nawet wtedy kiedy wlejemy cały spirytus.
Przelewamy do butelki/ słoika i umieszczamy w chłodnym miejscu (u mnie lodówka ;)). Po kilka dniach ajerkoniak jest gotowy do picia.

Mój ajerkoniak po nocy spędzonej w lodówce nie chciał wyjść z butelki - tak bardzo zgęstniał; wystarczy go jednak wyjąć kilka godzin przed podaniem, żeby nie było problemu z nalaniem go do kieliszków :)

Omlet wg Julii Child i purée z bakłażana.

Podobny obiad jadłam kilka lat temu we Włoszech. Co prawda nie potrafiłam odtworzyć TAMTEGO smaku purée, ale i tak mi smakuje :) A omlet - mój pierwszy udany (zawsze mi jakaś jajecznica wychodziła...)!



OMLET WG JULII CHILD:

Składniki na jeden spory omlet za branappetit z moimi zmianami:
- 2 żółtka, 5 białek (zostało mi po wczorajszym robieniu ajerkoniaku)
- łyżka stołowa wody
- sól, pieprz
- masło

Jajka wbijamy do miseczki, dolewamy wodę i mącimy. Dodajemy sól, pieprz i mieszamy, tak by powstała jednolita masa. Na patelnię dajemy około 2 łyżki masła (dużo zależy od wielkości patelni), czekamy aż się nagrzeje. Wlewamy jajka i tu się zaczyna zabawa, którą polecam obejrzeć tu. :) Generalnie najpierw wykonujemy ruchy okrężne, a później od do siebie :) Staramy się złożyć go na pół, bądź - jak u mnie - zawinąć go, żeby w miarę ładnie się prezentował ;)
Przekładamy na talerz i posypujemy zieloną pietruszką.

PUREE Z BAKŁAŻANA: 

Składniki na jedną DUŻĄ porcję :)
- średni bakłażan
- ziemniak
- kilka nieobranych ząbków czosnku
- oliwa z oliwek
- sok z cytryny
- sól, pieprz

Bakłażana razem z czosnkiem wkładamy do naczynia żaroodpornego, polewamy czosnek odrobiną oliwy z oliwek, wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 220 stopni Celsjusza. Pieczemy około 30 minut, aż skórka bakłażana się zmarszczy a czosnek będzie miękki. Studzimy. Ziemniaka obieramy, gotujemy w lekko osolonej wodzie do miękkości, odcedzamy. Bakłażana, czosnek, ziemniaka blendujemy na gładką masę, doprawiamy kilkoma kroplami oliwy z oliwek, sokiem z cytryny, solą i pieprzem - do smaku. Gotowe! :)

czwartek, 26 lipca 2012

Z dedykacją dla Tartoholika :)


Tarta na pierwszym planie, z tyłu Haniowe dzieło - tort czekoladowy z robaczkami :)

Upieczona w ramach świętowania absolutnie niewystawowa tarta. Miała być beza na górze - wyszła jakaś bezopodobna maź... Byłam przekonana, że nie da się tego zjeść, aczkolwiek pewien tartoholik pożarł pewnie z połowę, stwierdzając z pełną buzią i sięgając po kolejny kawałek, że to na pewno ostatni, bo jutro się w garnitur nie zmieści ;)

PEŁNOZIARNISTA TARTA OWOCOWA
Składniki na typową formę do tarty + 10 kruchych ciastek (zjedzonych na ciepło... :P)

CIASTO
- 150g mąki pełnoziarnistej
- 100g mąki pszennej
- 150 g zimnego masła
- 75g cukru
- 3 żółtka
- opakowanie cukru wanilinowego
- 2 łyżki kwaśnej śmietany (u mnie jogurt naturalny)
- skórka otarta z jednej wyparzonej i umytej cytryny

- suche: groch/ fasola/ ciecierzyca do wyłożenia

NADZIENIE
- 2 łyżki konfitury jagodowej
- jabłka (u mnie papierówki) i brzoskwinie - razem około 10 sztuk
- 25g masła
- 60g cukru trzcinowego (po drugiej próbie zrezygnowałam i wsypałam biały)
- 70ml śmietanki 30%
- łyżeczka aromatu waniliowego

BEZA
- 3 białka
- cukier puder (sypałam na oko, ale myślę, że 10 - 15g - czyli około łyżki - na jedno białko to wystarczająco dużo)

Składniki na ciasto szybko siekamy nożem (to ważne, żeby jak najmniej dotykać ciasta ciepłymi łapkami!), tak aby końcowo zostały małe kawałki masła obtoczone całą resztą, Dopiero w tym momencie szybko zagniatamy ciasto i odkładamy do lodówki na minimum 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy ciasto, rozwałkowujemy, podsypując mąką i wykładamy nim formę do tarty dobrze dociskając. Następnie gęsto nakłuwamy ciasto widelcem (podczas pieczenia powietrze będzie miało jak uciec i ciasto będzie równe). Na tak przygotowane ciasto wykładamy folię aluminiową i wysypujemy groch. Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni C piekarnika i podpiekamy około 15 minut. Resztę ciasta rozwałkowujemy, wykrawamy szklanką ciastka, smarujemy mlekiem/wodą/ rozmąconym jajkiem, posypujemy cukrem kryształem i wstawiamy do piekarnika razem z tartą (pieką się około 10 - 15 minut).

Owoce myjemy, obieramy i kroimy na kawałki ok 2cm (ja kroiłam na ćwiartki i w poprzek).
W tym czasie gotujemy masło razem z cukrem, aż do rozpuszczenia (uważamy żeby się nie przypaliło, a o to bardzo łatwo! Myślę, że następnym razem najpierw zrobię karmel z cukru, dodam śmietankę, wanilię i masło  na końcu), następnie dodajemy śmietankę i wanilię; gotujemy aż nieco zgęstnieje. Wrzucamy pokrojone owoce i dusimy około 5 minut. Owoce powinny zachować swój kształt (choć u mnie brzoskwinie się rozpadły...)

Po podpieczeniu usuwamy folię z grochem. Dno tarty smarujemy konfiturą z jagód, następnie wykładamy przygotowane owoce oraz cały sos. Pieczemy kolejne 15 minut do zrumienienia.

W wersji z bezą:
Białka ubijamy na sztywną pianę pod koniec stopniowo dodając cukier puder. Wykładamy na upieczone ciasto i wkładamy do letniego (50 - 100 stopni C) piekarnika na około 1h. Co jakiś czas sprawdzamy jak się ma ciasto, bo chociaż temperatura niewysoka, to różnie bywa, i może się okazać, że niechcący nam się przypali ;)

Dzięki Bogu wreszcie mam wakacje, więc może znajdę więcej czasu na pieczenie, gotowanie, fotografowanie i pisanie ;)

sobota, 26 maja 2012

Kuchenne szaleństwa, sezon wiosenny - muffiny truskawkowo - bananowe z migdałami

Muffinki zdobyły moje serce, odkąd zaczęłam je jadać u Oli (pozdrawiam! :*). Proste, szybkie, uniwersalne, bo można w nie wrzucić niemal wszystko, i co najważniejsze - pyszne! Dzisiaj w wersji z moimi ulubionymi owocami :) Przepis pochodzi od Moniki, wprowadziłam pewne zmiany ;)

MUFFINY TRUSKAWKOWO - BANANOWE Z MIGDAŁAMI:

Składniki na 24 babeczki:
- 130g masła
- 1/2 szklanki cukru trzcinowego 
- łyżka miodu
- 2 jajka
- czubata łyżeczka cukru wanilinowego (albo prawdziwego waniliowego)
- 2 dojrzałe banany
- 1 szklanka truskawek pokrojonych na kawałki
- 1 szklanka mąki pełnoziarnistej
- 1 szklanka mąki pszennej
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
- 1 płaska łyżeczka cynamonu
- 1/2 łyżeczka soli
- migdały (u mnie płatki i w całości) - nie piszę ile, bo może to być łyżka albo garść ;)

Piekarnik rozgrzewamy do 175 stopni C. Masło roztapiamy na wolnym ogniu, odstawiamy do wystygnięcia. W jednej misce mieszamy suche składniki: cukry, mąki, sodę, proszek do pieczenia, sól. W drugiej misce rozgniatamy banany, dodajemy jajka, miód, stopione masło i mieszamy. Truskawki przekładamy do miseczki, wsypujemy nieco suchej mieszanki i dokładnie obtaczamy. Mokre składniki wlewamy do suchych;  delikatnie mieszamy; na koniec dodajemy truskawki. 
Papilotki na muffiny wypełniamy do 3/4 wysokości. Płatki migdałowe kruszymy i posypujemy na wierzchu. Pieczemy 20 - 25 minut na złoty kolor.


W wersji z migdałami: posiekane migdały dodajemy do składników suchych. Dalej postępujemy jak wyżej. Na zdjęciu to te z całymi migdałami ;)

Jako że dzisiaj Dzień Mamy, kilka moich muffinek obdarzyłam serduszkiem z truskawki, na dowód mojej miłości do bliskich memu sercu Kobiet :)


Wszystkim Mamom - także tym, które czekają na swoje Maleństwa - najpiękniejszego Dnia Mamy! :)

poniedziałek, 14 maja 2012

Black banana cake, czyli przedsmak nieba... ;)

Lubię przepisy Nigela Slatera. Mam wrażenie, że nie używa w nich tak wydumanych składników, jakie są czasem u Nigelli albo Jamiego; niektóre z nich są absolutnie banalne (placki marchewkowe z kolendrą - może być coś prostszego?), inne mniej. Zawsze jednak robi coś szybko, jakby od niechcenia, a wychodzą cuda. Ostatnio jakoś przypadkiem włączyłam BBC Lifestyle i akurat trafiłam na końcówkę odcinka, którego tematem były potrawy z niepierwszej świeżości warzyw i owoców. Nigel robił ciasto...ale nie byle jakie ciasto, bo miało to, co lubię najbardziej: banany, orzechy oraz czekoladę. Oczywiście nie zdążyłam spisać chociażby części przepisu; zostało mi ratować się Internetem i wersją angielską. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że jestem 'niemieckojęzyczna'; postanowiłam jednak spróbować przetłumaczyć przepis. Dwa dni później wyczaiłam powtórkę i sprawdziłam, jak mi poszło. Okazało się, że całkiem nieźle (prawie się uniosłam nad ziemią, taka byłam z siebie dumna! :)) Wczoraj musiałam ostatecznie zutylizować banany, które zrobiły się niemal czarne z żółtymi plamkami; zostało mi jedno jajko; dwie kostki gorzkiej czekolady... Trochę zamieszania w kuchni i ta dam! Oto black banana cake w mojej wersji ;)

BLACK BANANA CAKE:
- 100g niesolonego, miękkiego masła
- 2 łyżki miodu
- 2 łyżki cukru demerara
- jajko
- 2 bardzo dojrzałe banany
- kropla ekstraktu waniliowego
- czekolada gorzka (u mnie dwie kostki, ale u Nigela wyszłoby ok. 100g)
- łyżeczka proszku do pieczenia
- 70g mąki pełnoziarnistej (generalnie u mnie mielone orzechy i mąka to razem około 150g; dałam dużo więcej orzechów)
- 90g orzechów (u mnie ziemne niesolone i laskowe)

Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza. Keksówkę (u mnie z zaokrąglonym dnem 10 x 33cm) wykładamy pergaminem. Orzechy laskowe - jeśli mają tą brązową skórkę - wrzucamy na patelnię, podpiekamy; następnie przekładamy na ściereczkę, pocieramy i już z usuniętą skórką wrzucamy razem z fistaszkami z powrotem na patelnię; prażymy do momentu, kiedy orzechy się przypieką. Wystudzone mielimy malakserem (lub używamy specjalnej maszynki do mielenia orzechów). Dodajemy mąkę, proszek do pieczenia i mieszamy. Banany kroimy na małe kawałki (lub dusimy widelcem - tak jest chyba prościej ;)), a czekoladę ścieramy na wiórki.
Teraz pójdzie szybko ;) Masło ucieramy z miodem i cukrem aż nabierze lekko kawowego koloru, a cukier się rozpuści (można dodać sam miód, albo sam cukier - jak kto woli). Jajko rozbijamy w miseczce i powoli dodajemy do masła, ciągle miksując. Następnie stopniowo dodajemy ekstrakt, banany i mąkę orzechową, delikatnie mieszając łopatką/ łyżką. Ciasto wlewamy do przygotowanej foremki, i posypujemy odrobiną cukru. Wkładamy do nagrzanego piekarnika, pieczemy godzinę, do suchego patyczka. Jeśli w trakcie pieczenia ciasto zbyt szybko się przypiecze (u mnie już po 15 minutach), przykrywamy folią aluminiową.

Do ciasta polecam herbatę rooibos z pomarańczą i cynamonem... przedsmak nieba (szczególnie między nauką na zaliczenie i egzamin z technik prowadzenia porodu) ;)


Jako że ciasta zostało sporo, zabrałam je w pudełku na zajęcia, żeby poczęstować moje dziewczyny z grupy. Specjalnie dla Donki, która cały czas twierdzi, że powinnam używać stwierdzenia 'kochany blogasku' (porównując do pisania pamiętnika 'kochany pamiętniczku'): Kochany Blogasku, moim dziewczętom ciasto smakowało! Więc chyba niezła ze mnie kuchareczka! :D